Nasza podróż rozpoczęła sie we wczesnych godzinach rannych. Startowaliśmy o 5.10 pociągiem z dworca kolejowego w Krakowie by po kilku godzinach dotrzeć na lotnisko w Poznaniu. Następnie odprawa na lotnisku. Lecimy z bagażem kabinowym więc stoimy w długiej kolejce innych podróżujących lotem Ryanair. Podróż zapowiada się ciekawie;), samolot będzie upakowany po brzegi. Wśród lecących rodziny i matki z dzieciakami, które wyrażają swoje niezadowolenie gromkim płaczem. W końcu wsiadamy. Miła Pani z lotniska przyszła nas "zaprosić" na pokład. Tanie linie lotnicze mają jak wiecie, to do siebie, że zbyt wygodne nie są. Ale czego się nie robi ....., podróż to droga czasem łatwa, czase555m trudna. To tak jak życie, które jest drogą.....
Po ulokowaniu się na miejscach kiedy już wszystkie procedury zostały wypełnione i mieliśmy nadzieję na start okazało się, że nie lecimy. Lekki dreszcz niepokoju czuję na plecach. Gdzieś tam z tyłu głowy ...czy czasem lepiej byłoby nie lecieć. Otrzymujemy informacje, że wezwano mechaników do sprawdzenia stanu maszyny. Wkrótce jednak szczypta niepokoju zostaje rozładowana przez żartobliwych pasażerów, okazało się że drzwi naszego Rayneira jeszcze nie odpadły a po półtorej godzinie okazuje się, że mają się na tyle dobrze, że jednak startujemy i nasz lot do Ammanu jest możliwy. Ostatecznie już bez spiny odlatujemy z dwu godzinnym opóźnieniem.
Lądujemy na miejscu koło 23.30.
Na lotnisku jeszcze mnóstwo formalności, za czym zechcą nas wpuścić do tego kraju. Kontrola paszportowa, zakup wizy i Jordan pass, wymiana waluty i odzyskanie połączenia ze światem zabierają kolejna godzinę.
Jest środek nocy a my mamy 40 km do hotelu i taksówkarza, który się na nas nie doczekał.
Ale ....
Ci którzy napisali o Jordanii, że jest przychylna turystom, a Jordańczycy są mili, mieli rację. Po wyjście z budynku lotniska, kiedy poczuliśmy się już w pełni uprawnionymi uczestnikami turystycznego gremium ale nadal bez środka transportu do hotelu podszedł do nas taksówkarz, no i problem się rozwiązał. Żeby nie było, że w akcie desperacji godziliśmy się na wszystko, mamy rozpoznane stawki taxi, targujemy się zgodnie z tutejszym zwyczajem i dobrym tonem i po chwili za ok. 130 zł zaczynamy przemierzać blisko 40 km, które dzieliło nas od hotelu. Dla porównania nocna taksówka w Krakowie, odcinek Kryspinów - Kraków przejechaliśmy za 60 zł - 15 km.
Czy to jest drogo, każdy odpowie sobie sam na to pytanie. Jedno jest pewne wszystko zależy od pkt. odniesienia i okoliczności. A zatem witaj przygodo i do przodu. Wszak życie jest droga..